niedziela, 16 września 2012

Dzień 21 (niedziela) 16 Września

Połowa za mną!!!!
21 dni za mną i 21 dni przede mną.
Nie zamieszczam myszy na bagietce bo nie chce strzelać z obecną wagą. Moja nadal nie działa a nowa kosztuje ok. 40zł
 
Rachunek sumienia: na 3 tygodnie miałam 3 dni normalnego jedzenia. Z tego jeden wczoraj gdy pomagałam organizować urodziny małej Neli. 100 lat młoda!
Kawałek tortu i 1 pierniczek w czekoladzie w rezultacie czego przez ponad godzinę jeszcze w czasie trwania imprezki nie mogłam zejść z tronu. Daję słowo czułam się jak bym wysrała jelita! Dupę urywa...

Wniosek jest taki dla mnie, że przy tak rygorystycznej diecie pokarmy trzeba wprowadzać stopniowo inaczej wnętrzności mogą eksplodować. Zawsze byłam ekonomiczna. Teraz to już w ogóle. Wystarczy 1 lampka wina i jeden gin z tonikiem i mi wszystko jedno czy dzieci malują mi kwiatki i słoneczka na policzku czy nie. Na szczęście wtedy już dziecięca część przyjęcia się skończyła i pozostali tylko dorośli.


Dzień dzisiejszy.... Ehh

Sok marchewkowo-jabłkowy dawno tak ciężko mi nie wchodził. Ogólne zmęczenie jadłospisem. Brakuje mi nabiału, świeżego, chrupiącego pieczywa, i mięsa (najmniej) no i słodyczy. Raz w miesiącu każda kobieta ma wybaczone szamanie wszystkiego co popadnie. Teraz zostałam pozbawiona i tego. Niestety wszystkie słodycze są u Pabla w domu co dziś przeklinałam. A obiecałam sobie, że nie kupie sobie sama nic słodkiego. Skończyło się tylko na 3 szklaneczkach dzelo poziomkowo agrestowej.
Koło godziny 16 miałam jedną myśl: coś słodkiego, coś słonego i to w dużych ilościach.
W rezultacie zebrałam się i pojechałam do Kauflandu.

Droga krzyżowa!!
Stacja 1 - pączki, dounaty i croisanty (pierwszy bat)
stacja 2 - suszone pomidory w oliwie
stacja 3 - chipsy, paluszki i popcorn
stacja 4 - batony i czekolady
stacja 5 - wafelki, pierniki i ciasteczka

Byłam tak blisko... Już w głowie planowałam od czego zacznę i na czym skończę. Co mnie uratowało? 1 myśl: Paweł we mnie wierzy... Ta myśl była tak silna, ze wzięłam 2 paczki suszonych jabłek i poszłam do kasy. Nie miałam silnej woli, nie to nie było to. Sama w siebie nie wierzyłam. Znając sama siebie zrobiła bym piętrowy tort z bitą śmietaną, nutellą wafelkami i chipsami serowymi i go jadła później czując się jak kompletne zero. Słodycze by pomogły. Przez minutę może dwie. Później by była tylko pustka którą trzeba by było zapełnić kolejną porcją słodyczy.

Nie myślałam o zakładzie i o kosmetykach, to jak widać za mały motywator. Bardziej bałam się rozczarować kogoś, kto pokłada we mnie nadzieję i ocenia silną wolę. A Pawła naprawdę ciężko zadowolić.
Przyszło mi też przy pączkach coś do głowy. Zdanie, które jak kiedyś czytałam na pudelku Katy moss zamieściła na swoich koszulkach. "Nothing tastes as good as skinny feels"
Co w wolnym tłumaczeniu znaczy że nic nie smakuje tak dobrze jak odczuwa się bycie szczupłym. Podobno jakieś małe dziewczynki nosiły koszulki z tym napisem... Hmm czy moja podświadomość przywołała to wspomnienie, żeby mi pomóc? Oczywiście. gdy zdecydujemy się odchudzać dla zdrowia, urody czy poprawy samopoczucia (oczywiście bez przeginania) to uważam każda motywacja pomaga. To brzmi brutalnie, ale mogą to zrozumieć osoby dla których każdy dzień jest walką. Bardzo nie równą walką z jedzeniem, które jest wszędzie i nie gra fair. Więc dlaczego w walce z nim my mamy grać fair.

Oczywiście nie polecam tabletek, głodowania, wymiotowania, jedzenia waty jak to czytałam robią modelki. Bo wtedy prawda wygrywa się z jedzeniem, ale zabija się własną siebie w procesie. Jestem za zdrowym i inteligentnym odchudzaniem.

Motywacja.
Jakie wy znacie sposoby motywowania się. I jak wygląda wasze koło ratunkowe w chwilach załamania?

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

co z cwiczeniami?
dlaczego nie ma wypisek z cwiczeń?

Anonimowy pisze...

tak, wierzę w Ciebie :-)

Anonimowy pisze...

Po pierwsze,nie szukam motywacji w otoczeniu, buduję ją w sobie.
Po drugie nie stawiam przed sobą aż takich wielkich zadań,raczej
długofalowo małymi kroczkami.
Tobie po połowie nie jest łatwiej tylko trudniej.Nie stresuj się wrzuć na luz,osiągniesz swój cel.Może niew 6 tygodni,daj sobie więcej czasu
DASZ RADĘ !!!

Anonimowy pisze...

Zdrowe i inteligentne odchudzanie nie istnieje ;] zdrowe i inteligentne to może być odżywianie ;] I wtedy chwile słabości trzeba zagryźć czymś słodkim i nie rozpaczać ;]

Anonimowy pisze...

Na doła psychicznego mi najlepiej pomagała i pomaga dobra książka, jednak przy takiej diecie jaką Ty stosujesz może pomóc wiara, ze jest ktoś kto o Tobie myśli i jest życzliwy dla Ciebie, Ważne jest też że masz Piotra. Trzymam za Ciebie kciuki. :-))))))))