wtorek, 4 września 2012

Dzień 9 (wtorek) 4 września

Waga: 83,1kg i ciągle spada! Niedługo będę pięęęękna! (Pablo pewnie będzie kazał dopisać, że już jestem, więc coby chociaż trochę głowa mi urosłam to o tym wspomnę;)

Wstałam rano. 0 głodu, a więc na start mój litrowy kubek wody, który Pablo kupił mi w Budapeszcie. Pomijając fakt, że wczoraj do baaardzo późnej nocy starałam się, bezskutecznie zresztą, wkleić do poprzednich postów Muszę z wielkimi oczami, jestem ogólnie wyspana.

Cera wizualnie jeszcze nie wiele się różni od tej sprzed tygodnia, ale w dotyku jest jak aksamit.
Dziś aktywny dzień, dużo jeżdżenia na rowerze. Chciałam z ciekawości zbadać dziś o której będę będę głodna. godzina padła na 13. Ale osobiście nie polecam innym tego typu badań bo można paść z głodu. Od razu poratowałam się suszonymi plastrami jabłka i pomidora ode mnie ze sklepu, grejpfrutem i sokiem z marchewki i jabłek.

Przebyta dziś dłuuga droga na rowerze. Oczywiście w ślimaczym tempie emeryta. Jak mnie zaczną wyprzedzać renciści na wózkach i o lasce to po prostu zejdę z roweru żeby ie było hańby.
Dziś już jest w porządku. Nie było bólów głowy, więc może to co najgorsze mam za sobą.

Zastanawiałam się czy spadek mojej wagi nie jest z duży. W teorii powinnam w 2 tygodnie zgubić 4-6kg jednak ja już tyle zgubiłam w ciągu tygodnia. Może to przez odwodnienie, ale pije samej wody około 0,5l plus soki i z 5 herbat dziennie.

Hmm jak myślicie?

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Gratuluje silnej woli i trzymamy kciuki! Ja bym umarła z głodu! Mięsko, mięsko :D