środa, 26 września 2012

11 dni do ważenia



Mysza na bagietce wróciła!!! 8 kilo z głowy ale jeszcze nawet nie połowa.

Dziś były moje imieniny a ponieważ ze Słońcem widzę się dopiero jutro to mańana zamawiamy imieninową pizze! Buhahahahaha!!! Nie jadłam pizzy jak mi się zdaje od wieków. Wiec jutro nie wchodzę na wagę wieczorem :) Dzięki tej diecie wyraźnie przyspieszył mi się metabolizm. Mam wizje takiej zapchanej śmieciami rury, która przestała dostawać więcej zapychających ja śmieci, tylko robi się coraz drożniejsza od krecika w postaci diety.


Menu du jour:
Dziś na śniadanie 3 cienkie kromki chałki zrobionej przez moją bratową (nie może się zmarnować)
2 śniadanie: Sok z marchwi i ogórki świeże z solą czosnkową
Obiad: Cały kalafior
Kolacja: Dzelo i sok marchwiowo jabłkowy

Przyszły dziś ciuszki z mega paki! Te na których mi zależało ideolo. Pasują i jak schudnę będą pasowały jeszcze lepiej! Cała szafa rewelacyjnych ciuchów! łiiii nie ma nic bardziej pocieszającego w trakcie diety jak pasujące śliczne ciuchy!

wtorek, 25 września 2012

12 dni do końca (wtorek) 25 września

Menu du jour:

Śniadanie: świeży sok z marchewki (1zł)
2 śniadanie: 2 pomidory (za darmo-z działki:), suszone jabłka z bananem(2,80zł)
Obiad: sałatka z pomidorów i ogórków doprawiona solą czosnkową ok(3zł)
Pod wieczorek: grejpfrut (1,60zł)
Kolacja: jabłcusie (bezcenne:)

Ćwiczenia na dziś?
30min jazdy na rowerze jak zawsze pod wiatr
Trening Mel-B -15-minut ogólny

Nie wiem jak ludzie dawali radę całe 40 dni tej diety...

W piątek wygrałam aukcję na allegro z ciuszkami. Kupowanie w ciemno, nie wiadomo co pasuje a co nie. Ale jak wielką nagrodą będzie jak będzie pasowało całe mnóstwo! a jak coś będzie troszkę za ciasne to będzie mobilizacja żeby nie pozwolić kolejnym ciuchom wylądować na dnie szuflady. Ciuszki są piękne i jestem taka zachwycona,że za gorsze udało mi się kupić całą pakę ciuchów.
Jak je dostanę to się pochwalę:)

poniedziałek, 24 września 2012

13 dni do końca 24 Września (poniedziałek)

W powrocie do diety pomaga mi choroba... zawsze wtedy nie mam apetytu.

Postanowiłam ze dziennie będę podliczać ile mnie kosztuje ta dieta. bo wcześniej miałam wrażenie, że wychodzi dużo kasy.

Menu du jour:
grejpfrut 1,60zł
jabłko + 4 marchewki na sok ok.1,50zł
cały brokuł 2,69zł
Jabłcusie 2,79zł (bardziej wolę jabłka suszone z firmy crispy, bo nie mają dodatkowego cukru i nie są tak słodkie) Spróbujcie i sami porównajcie. Na głodna polecam pomidory z bazylią i oregano, jabłka z truskawką lub z bananem. Te z cynamonem mi osobiście nie bardzo smakują w momencie gastro.





Jabcusie są 2 razy większe w tej samej cenie. Ale za to produkty firmy Crispy suszone są na powietrzu, bez siarczanów i konserwującego środka z psa zmielonego z budą. Gdy mam ochotę na coś słodkiego sięgam po jabłko z truskawką. Słodkie ale nie tak słodkie, że chce się więcej. Popijam dużą ilością wody. i dzięki dużej zawartości błonnika pokarmowego mam spokój na jakiś czas. dobre uzupełnienie posiłku w pracy. Polecam, polecam. Przetestowane i uwierzcie mi w trakcie surowej diety wiele razy mnie ratowało.

Do tego moje ostatnie odkrycie! Herbata zielona liściasta z maliną i marakują (w saszetkach) od miesiąca piję głównie zieloną herbatę i ta jest pychota. oprócz tego jeszcze zielona z pigwą sypana. mniam mniam. chyba jutro kupie!

 


niedziela, 23 września 2012

2 tygodnie do końca! 23 września (niedziela)

Ostatnie 14 dni do końca! Zleciało tak szybko, a na początku tak się ślimaczyło.
Ostatnio przez chorobę troszkę sobie pofolgowałam. Dziś nawet przeprosiłam się z moimi ukochanymi żelkami.

Dieta? Od poniedziałku :D:D

Jutro znów 2 tygodnie owocowo warzywne. Zważyłam się na mojej rozklekotanej wadze. 81 kg. Czyli waga stoi w miejscu. To dobrze. Ale nie mogę wyjść z tej dziadowskiej 80-tki. przez następne 2 tygodnie powinno się udać. tak szczerze to stęskniłam się za moim sokiem marchewkowo jabłkowym na śniadanie. Kupiłam dziś karotkę z truskawkami. Ble za słodka i mało marchewkowa. Rozbestwiłam się :)

Właśnie skonsumuję ostatnią wieczerzę. Zgadnijcie co? Jogurt grecki. mniam mniam. Bo tego będzie mi strasznie brakowała w najbliższych 2 tygodniach. Porę późną mam dziś w nosie bo ostatnio buce się przez zatkany nos i kaszel co średnio 4 godziny.

Zresztą jak się dowiedziałam Bacha (z którą założyłam się o owe kosmetyki) wszamała ostatnio coś wypasionego z MC syfa. HAŃBA!! Ale gastrofazę imprezową rozumiem. Ostatnio jak byłam na imprezce to na dowidzenia wbiłam do lodówki i zrobiłam sobie 3 kromale chleba z masełkiem i ogóraskiem kiszonym. :D:D Do Mc syfa miałam za daleko. Mam postanowienie żeby dobrze wykorzystać te ostatnie 2 tygodnie codziennie min 20 minut treningowych (nie licząc jazdy na rowerze) i oczywiście owoce i warzywa.

Kilka dni normalnego żywienia i od razu widać pogorszenie się stanu mojej cery:( A byłam taka gładka.

Jednak są też boskie wieści! Wchodzę w 2 pary spodni w które wcześniej nie specjalnie. a na pasku który używałam do moich "grubych spodni" (największy rozmiar spodni jakie się nosiło w życiu). Zawsze używałam 2 dziurki, teraz pasek codziennie noszę na 5! a spodnie powoli wylądują na dnie szafy z nadzieją, ze już nigdy nie będę musiała ich założyć.

Następne 2 tygodnie działamy działamy!!
 

piątek, 21 września 2012

Dzień 26 (poniedziałek) 21 września

Kolejny dzień z tytułu smarku-kichu-prychu. Nic ciekawego sie nie dzieje poza katarem, tabletkami na gardło.

Jakie jedzenie? Miękkie! Banany, jogurty, czasem dzelo, pasta z makreli, jajka i szczypiorku domowej roboty. Szału nie ma. Nie ma też powera, żeby ćwiczyć, czy wydajności płuc żeby jeździć na rowerze. Jedyna pocieszająca myśl dla nieposiadacza wagi to pomiar spodniami. Ostatnio mieszcze się w spodnie których wcześniej nie mogłam dopiąć :) łiiii

Na dzis tyle, moje zatoki uciskają mi na mózg i nie bardzo idzie mi wyślenie ani robienie w sumie czegokolwiek.

Ale to, że ja dogorywam nie znaczy, że wy też macie. Do roboty! 10 minutowy trening mel-b na posladki brzuch i nogi lub ramiona!!


!!JUST DO IT!!

wtorek, 18 września 2012

Dzień 23 (Wtorek) 18 września

Brawa dla gala anonima, Który napisał\a mi w komentarzach tak:

"Zdrowe i inteligentne odchudzanie nie istnieje ;] zdrowe i inteligentne to może być odżywianie ;] I wtedy chwile słabości trzeba zagryźć czymś słodkim i nie rozpaczać ;]"

Będę Cię cytować po wsze czasy. Zwłaszcza mojemu meniusiowi-sadyście który nie daje mi nic dobrego zjeść. A że obiecałam sobie, ze sama nic słodkiego nie kupie to na nim spoczywa obowiązek dokarmiania głoda słodyczowego.

Dziś zasmarkana po pachy, z zapchanymi zatokami mam randkę z pierzynką. Nie miałam energii robić za wiele wiec dziś

Śniadanko sok z marchewki
2 śniadanie: bagietka z serem (czyste zło)
Obiad: moj ukochany serek grecki ze szczypiorkiem i rzodkiewką
Podwieczorek: 2 małe banany

Jak się schylam to mi zajebistość przez nos wycieka, więc ćwiczeń nie było. Za to witamina C, rutinoskorbin i dużo herbaty.

Mam prośbę Anonimki. Podpiszcie chociaż swoje imię, pseudonim lub dajcie jakiś link do swoich blogów forów. Bardzo chetnie też pozagladam co ciekawego wy piszecie.

Jeeeee Pablo przywiozł ze sobą moje bezglutenowe michałki. polecam są droższe ale mniej słodkie niz zwykłe i poprostu pyszne:) Daaawno mały cukierasek mnie tak nie cieszył:)
 

niedziela, 16 września 2012

Dzień 21 (niedziela) 16 Września

Połowa za mną!!!!
21 dni za mną i 21 dni przede mną.
Nie zamieszczam myszy na bagietce bo nie chce strzelać z obecną wagą. Moja nadal nie działa a nowa kosztuje ok. 40zł
 
Rachunek sumienia: na 3 tygodnie miałam 3 dni normalnego jedzenia. Z tego jeden wczoraj gdy pomagałam organizować urodziny małej Neli. 100 lat młoda!
Kawałek tortu i 1 pierniczek w czekoladzie w rezultacie czego przez ponad godzinę jeszcze w czasie trwania imprezki nie mogłam zejść z tronu. Daję słowo czułam się jak bym wysrała jelita! Dupę urywa...

Wniosek jest taki dla mnie, że przy tak rygorystycznej diecie pokarmy trzeba wprowadzać stopniowo inaczej wnętrzności mogą eksplodować. Zawsze byłam ekonomiczna. Teraz to już w ogóle. Wystarczy 1 lampka wina i jeden gin z tonikiem i mi wszystko jedno czy dzieci malują mi kwiatki i słoneczka na policzku czy nie. Na szczęście wtedy już dziecięca część przyjęcia się skończyła i pozostali tylko dorośli.


Dzień dzisiejszy.... Ehh

Sok marchewkowo-jabłkowy dawno tak ciężko mi nie wchodził. Ogólne zmęczenie jadłospisem. Brakuje mi nabiału, świeżego, chrupiącego pieczywa, i mięsa (najmniej) no i słodyczy. Raz w miesiącu każda kobieta ma wybaczone szamanie wszystkiego co popadnie. Teraz zostałam pozbawiona i tego. Niestety wszystkie słodycze są u Pabla w domu co dziś przeklinałam. A obiecałam sobie, że nie kupie sobie sama nic słodkiego. Skończyło się tylko na 3 szklaneczkach dzelo poziomkowo agrestowej.
Koło godziny 16 miałam jedną myśl: coś słodkiego, coś słonego i to w dużych ilościach.
W rezultacie zebrałam się i pojechałam do Kauflandu.

Droga krzyżowa!!
Stacja 1 - pączki, dounaty i croisanty (pierwszy bat)
stacja 2 - suszone pomidory w oliwie
stacja 3 - chipsy, paluszki i popcorn
stacja 4 - batony i czekolady
stacja 5 - wafelki, pierniki i ciasteczka

Byłam tak blisko... Już w głowie planowałam od czego zacznę i na czym skończę. Co mnie uratowało? 1 myśl: Paweł we mnie wierzy... Ta myśl była tak silna, ze wzięłam 2 paczki suszonych jabłek i poszłam do kasy. Nie miałam silnej woli, nie to nie było to. Sama w siebie nie wierzyłam. Znając sama siebie zrobiła bym piętrowy tort z bitą śmietaną, nutellą wafelkami i chipsami serowymi i go jadła później czując się jak kompletne zero. Słodycze by pomogły. Przez minutę może dwie. Później by była tylko pustka którą trzeba by było zapełnić kolejną porcją słodyczy.

Nie myślałam o zakładzie i o kosmetykach, to jak widać za mały motywator. Bardziej bałam się rozczarować kogoś, kto pokłada we mnie nadzieję i ocenia silną wolę. A Pawła naprawdę ciężko zadowolić.
Przyszło mi też przy pączkach coś do głowy. Zdanie, które jak kiedyś czytałam na pudelku Katy moss zamieściła na swoich koszulkach. "Nothing tastes as good as skinny feels"
Co w wolnym tłumaczeniu znaczy że nic nie smakuje tak dobrze jak odczuwa się bycie szczupłym. Podobno jakieś małe dziewczynki nosiły koszulki z tym napisem... Hmm czy moja podświadomość przywołała to wspomnienie, żeby mi pomóc? Oczywiście. gdy zdecydujemy się odchudzać dla zdrowia, urody czy poprawy samopoczucia (oczywiście bez przeginania) to uważam każda motywacja pomaga. To brzmi brutalnie, ale mogą to zrozumieć osoby dla których każdy dzień jest walką. Bardzo nie równą walką z jedzeniem, które jest wszędzie i nie gra fair. Więc dlaczego w walce z nim my mamy grać fair.

Oczywiście nie polecam tabletek, głodowania, wymiotowania, jedzenia waty jak to czytałam robią modelki. Bo wtedy prawda wygrywa się z jedzeniem, ale zabija się własną siebie w procesie. Jestem za zdrowym i inteligentnym odchudzaniem.

Motywacja.
Jakie wy znacie sposoby motywowania się. I jak wygląda wasze koło ratunkowe w chwilach załamania?

środa, 12 września 2012

Dzień 17 (środa) 12 września

Niestety mysza na bagietce ma narazie wolne. Nie mam pojęcia ile ważę bo moja waga jest zepsuta:( Ale około 80kg)

Jak obiecałam tak zrobiłam. Dziś dzień zdrowego żywienia. Normalne jedzenie -> siła-> aktywne odchudzanie! Po moim poście widać, że przytuliłam proteinki:)

Śniadanie: Sok z marchewki i dzelo Owocowa (wiem, ze ma cukier ale kolana potrzebują żelatyny)

A jak ja robie dzelo to robię to z klasą :)


Takie drunk dzelo na imprezie by rozbryzgało ludziom mózgi na ścianie:)

2 Śniadanie: grecki jogurt light z rzodkiewką i szczypiorkiem (polecam nie dlatego, że dietetyczny tylko, że smakuje so damn good)


Obiad: mix sałat (najbardziej lubię ten z biedronki z roszponką) z pomidorem, szypiorekiem, przyprawami i łyżką oleju lnianego i rolada z piersi kurzej ze szpinakiem w papryce słodkiej (zrobione w rękawie bez tłuszczu)
 
 
Przepis mojego pomysłu  (1 łyżeczka masła)
 
 Roladka fit (1os.) przygotowanie  10min. (+ 20 minut pieczenia)
1. pierś z kurczaka
2. 4 łyżki szpinaku
3. ząbek czosnku
4. mleko
5. odrobina masła.
6. przyprawa słodka papryka
7. folia do pieczenie "rękaw"
8. 1 łyżka startego sera żółtego, feta, gorgonzola lub białego
 
Pierś z kurczaka wkładamy do woreczka i rozbijamy na cieni kotlet (dzieki folii mięso się ni rozpada).
Z jednej strony (zewnętrznej) obsypujemy słodką papryką.
Na patelni rozpuszczamy łyżeczkę masła i wrzucamy na nią szpinak (może być zamrożony).
Gdy szpinak się zagrzeje i odparuje woda, dodajemy wyciśnięty przez praskę ząbek czosnku.
Po około minucie ciągłego podgrzewania dolewamy około 1-2 łyżki mleka lub .
Dodajemy starty ser i mieszamy na wyłączonym gazie żeby ser się rozpuścił.
Farsz wykładamy na rozbitą pierś z kurczaka i rolujemy (papryką do zewnątrz) . Żeby się nie rozwinęło stabilizujemy roladkę wykałaczkami.
Do rękawa wsypujemy łyżeczkę papryki lub np. przyprawę garam masala (oczywiście bez glutaminianu sodu, przyprawa indyjska bardzo aromatyczna nie wymaga polepszaczy)
Do środka wkładamy roladki i pieczemy w ok 180-200'C przez około 20minut. Roladki musza być miękkie i zarumienione.
 
(jako nadzienie można zrobić standardowo +ser żółty, lub po grecku +suszone pomidory i ser feta)
 

Sałatka śmieciówka (czyli co tylko w lodówce ze świerzych warzyw) + łyżka oleju lnianego i przypraw (sól, pieprz, bazylia, czosnek, powansalskie)
 
Kolacja: bagietka z łososiem norweskim ( troszkę omega 3 ) Szczerze to po obiedzie mi się wogóle nie chciało jeść. Wiec jak na mój gust posiłek zbędny. Ale po raz pierwszy zjadłam z Pablem kolację.
 
Po takim jedzeniu miałam pełno energii na ćwiczenia. Wczoraj odkryłam cos ciekawego. Można się styrać nie na żarty: workout z Mel B. Taaak tą... ale trzeba przyznać ,że jest niezła
 
 
i polecam ćwiczenia na pośladki już przetestowane (jutro brzuch i ramiona)
 


poniedziałek, 10 września 2012

Dzień 15 (poniedziałek) 10 września

Waga: nie jestem pewna, bo jestem w moim domu a nie u Pawła a moja przedpotopowa waga pokazuje raz 80kg raz 82kg a na 3 próbie 80,5kg. Wiec jaki wniosek? nowa waga...

Jak się wczoraj okazało na zjeździe rodzinnym moja dieta wywołała wielką dyskusję. Uwielbiam ich za to, że zawsze czuwają i się o mnie martwią. Próbowali mnie odwieść od tej diety bo jest ona po prostu głodówką. Moje Słońce, szpieg z krainy deszczowców zdradził jeszcze, że moje posiłki są za małe.

2 tygodnie to jest dobry moment jak każdy żeby pomyśleć czy przypadkiem nie robimy sobie krzywdy. Więc podsumowując interwencję rodzinną postanowiłam zrobić 3 dni owocowo warzywne i jeden dzień dodać mięso robione bez tłuszczu i jogurt, albo jakieś jajko. I tak przez najbliższe 4 tygodnie. Mam 3 dni żeby rozważyć jadłospis na nadchodzący dzień.

Wczoraj pojadłam trochę normalnych rzeczy. Nie za dużo ale spróbowałam prawie wszystkiego. Tort na pół z bratową, karpatka na pół ze Słońcem. Jak na koniec wzięłam cały kawałek to mój brat stwierdził, że on je ze mną na pół (nie ma to jak trzymać mnie w przyzwoitości:). Jak padło stwierdzenie, że na pewno dam mu mniejszą połowę, stwierdziłam, że nie mam większego parcia żeby wpierdzielać. No to braciszek stwierdził żebym mu oddała też drugą połowę ciasta co bez wahania zrobiłam. :D:D:D Brat jak zawsze nie wiele mówi ale czuwa i działa we właściwym momencie:)

Jak obiecałam zwiększam ilość jedzenia:
Śniadanie: wieli słodki grejpfrut i herbata zielona z granatem owocem goji.
2 śniadanie: 0,7l soku z marchwi i jabłka
Obiad: Kanapki bez chleba.
Kolacja: kalafior z solą i słodka papryką 
 

niedziela, 9 września 2012

Dzień 14 (niedziela) 9 września

Dziś impreza urodzinowa, która od tygodnia spędza mi sen z powiek. Co zrobić jak się jest na tak rygorystycznej diecie jak ja? Z tego co wiem najczęstszymi błędami w diecie są odstępstwa. Jeśli jadła bym po prostu dietetyczne produkty problemu nie ma. Mogła bym spróbować po trochę wszystkiego. wątpię czy na imprezie będą świeże warzywa. owoce na pewno będą, ale zapewne takie, których nie ma w diecie.

Czy jak dziś zjem normalnie, będę wystarczająco silna żeby powrócić do mojego rygoru żywieniowego? I czy jak posmakuję ciasta to będę potrafiła się trzymać z daleko od podjadania i zakończyć tą dietę?

Z jednej strony uważam że jeśli dziś zjem normalnie to łatwiej będzie mi na kolejnych 4 tygodniach. Pytanie tylko jak z moralniakiem po złamaniu diety. Zaniepokoiło mnie to, że jak raz zrobiłam sobie galaretkę na żelatynie ze skórką z cytryny i sokiem ze świeżych jabłek i po zjedzeniu przeczytałam w co bogata jest żelatyna to się załamałam. Robiłam ją bo bardzo bolały mnie kolana. Tak zawsze sobie pomagałam galaretką i powoli ustępowało. Nie chcę być jedną z tych szalonych osób które obsesyjnie trzymają się pewnego schematu żywienia, a jak już pozwolą sobie na jakieś normalne jedzenie to czują się bardzo winne. Myślę, że stąd wzięła się bulimia.

Może szukam tylko usprawiedliwienia, żeby zjeść kawałek tortu. Ale po żelatynowym moralniaku i różnych snach boję się o moje zdrowie psychiczne. "Moje zdrowie psychiczne" :D:D:D:D:D:D:D

Ostatnie kilkanaście postów było śmiertelnie poważnych... OMG WTF LOL PZPN i inne takie.
Ciąg dalszy nastąpi
 

sobota, 8 września 2012

Dzień 13 (sobota) 8 września

Waga: 81kg  
 


Dzisiejszy dzień minął dość szybko. Podczas tej diety zaobserwowałam duże braki w energii. Zaobserwowałam, że każdego dnia jem bardzo mało. Rozumiejąc filozofię tej diety bardzo bronię się przed złamać diety. Mama i moje Słońce widząc u mnie wahania nastrojów i brak typowego dla mnie entuzjazmu, zaczynają się martwić. Pablo powiedział, że pierwszego dnia jak zemdleję zabiera mnie do Mc syfa i nakarmi nawet na siłę. Do zasłabnięcia mi daleko, ale braki energii na cokolwiek mnie martwią.

Dziś rano miałam silne wahania nastroju. Załamałam się bez większego powodu i zachowywałam się jak małe, niestabilne emocjonalnie dziecko. Winę za to zapewne ponosiły toksyny które uwalniają się w moim organizmie. Tym razem musiało to być coś paskudnego. Mimo wszystko - żadne usprawiedliwienie.

Mój Kot złamał rękę mniej więcej w tym samym czasie jak ja zaczęłam dietę. Wybuchowe połączenie- kobieta na diecie i aktywny mężczyzna który nie może za wiele zrobić przez rękę.

Jutro czeka mnie przyjęcie urodzinowe małej Neli i mojego kuzyna. Z tego co się dowiedziałam będą: tort, 2 ciasta, 3 sałatki (zapewne z majonezem lub z sosem czosnkowym), nugetsy i jajka faszerowane. Moje przerażenie związane z jutrem może zrozumieć jedynie osoba, która jest lub była na takiej głodowej diecie. Do tej pory nie zrobiłam żadnego odstępstwa od diety i trzymam się ściśle tego co dozwolone w spisie. Dziś mam całkowite załamanie i 0 pewności jak dam radę dalej.

Potrzebuję pomocy, żeby przetrwać jutro.

Jakieś pomysły?

czwartek, 6 września 2012

Dzień 11 (czwartek) 6 września

1/4 Diety za mną!!!
Waga 81,8kg Wielki uśmiech jak weszłam na wagę i zobaczyłam cudna cyferkę 1

Kolejny dzień intensywnego jeżdżenia na rowerze. Na szczęście we Wrocławiu jest dużo ścieżek rowerowych. Ale szlak człowieka trafia gdy idzie taka krowa z pieskiem na smyczy. Ona na chodniku, a piesek po drugiej stronie ścieżki rowerowej przy trawniku. W wyobraźni łamię kobietę kołem jak w średniowieczu. Tylko unowocześniam fantazję kołem od roweru. Czy ona nie wie, ze ok.50% społeczeństwa jest na diecie? Jeśli nie dziś to od poniedziałku. Odchudzanie daje -40 do cierpliwości i tolerancji.


Kanapki bez chleba, duuużo wody, 2 wielkie kubki soku marchewkowo-jabłkowo-grejfrutowego
Nie miałam dziś za bardzo apetytu. Pewnie od tego, że dużo byłam w ruchu. A jak wróciłam do domu to zjadłam i zasnęłam :D

Dlaczego nie ma tak, że jedziesz na tydzień do odchudzającego Spa,wprowadzają Cię w śpiączkę farmakologiczną. Budzisz się po tygodniu chudsza o 10 kilo. Bez przechodzenia przez wszystkie nieprzyjemne fazy odchudzania. Bez głodu, bez zmartwień, a co najlepsze bez potrzeby używania często wybrakowanej silnej woli.

środa, 5 września 2012

Dzień 10 (środa) 5 września

Waga 82,4kg    Kolejny dzień walki. Dieta dieta dieta. Nadal silna wola.


Łiiii widziałam 1 komentarz na moim blogu! Ktoś mnie czyta:) POZDRAWIAM WSZYSTKICH WALCZĄCYCH ale i oczywiście mięsojadki też:) sama bym wciąnęła kiełbachę z grilla!

Śniadanie połowa grejpfruta. Skubaniec był tak kwaśny że ledwo zmordowałam.
Po tym tylko dużo wody, bo drań zniechęcił mnie do jedzenia.

Koło 15 jabłko u mamy w pracy.
Dziś tour de france. Czasem w tygodniu mam taki dzień, wsiadam na rower i jadę w 3 końce Wrocławia. Przystanek 1 sklep ze zdrową żywnością na ulicy Zgodnej. Przystanek 2 Koraliczki.pl na grunwaldzie, gdzie kupuję elementy na kolczyki , wisiory i bransolety, którą czasem robię na zamówienie. Przystanek 3 gabinet kosmetyczny Roxy we Wrocławiu gdzie czasem u mnie zamawiają świecące co nieco. Przystanek 4 Dom Słońca mojego:) lub ewentualnie znów na drugi koniec miasta do siebie.
Dziś odkryłam że dużą popularnością w szkole gdzie pracuje moja Mama cieszą się sowy.




Wszystko tylko nie myśleć o diecie, o jedzeniu, o tym czego nie mogę jeść. Unikam jak ognia sklepów ze smakołykami. Czasem jak przejeżdżam obok Mc syfa, Teflon kinga, lub KFC (kentucky fuckin' chicken) a zdarzało mi się jadać we wszystkich, to czuje ten smak w ustach. Jakaś chrupiącą panierkę ze stripsa lub wieśmaka z odrobiną sosu bbq. Albo jak prościej Cole. Koszmarek. Ale mimo wszystko jadę dalej.

Ostatnio poczułam wielką satysfakcję jak byłam bardzo głodna, minęłam cukiernie i poszłam do warzywniaka po jabłka ogórki zwykłe i kiszone.
Była u nas w sklepie parę dni temu młoda pani, która powiedziała że na tym że jadła bułki słodkie codziennie w pracy przez bardzo krótki czas przytyła 15 kilo. Teraz chce wrócić do swoich ukochanych warzyw i owoców na dietę dr Dąbrowskiej. Odkąd jestem na diecie spotkałam już 2 osoby, które też ja wybrały i to zawsze w sklepie ze zdrową żywnością. Ciekawa jestem ile jest osób teraz które zdecydowały się na tą dietę i jakie są ich wrażenia i odczucia.
Czas poszukać innych skrzatów:)

wtorek, 4 września 2012

Dzień 9 (wtorek) 4 września

Waga: 83,1kg i ciągle spada! Niedługo będę pięęęękna! (Pablo pewnie będzie kazał dopisać, że już jestem, więc coby chociaż trochę głowa mi urosłam to o tym wspomnę;)

Wstałam rano. 0 głodu, a więc na start mój litrowy kubek wody, który Pablo kupił mi w Budapeszcie. Pomijając fakt, że wczoraj do baaardzo późnej nocy starałam się, bezskutecznie zresztą, wkleić do poprzednich postów Muszę z wielkimi oczami, jestem ogólnie wyspana.

Cera wizualnie jeszcze nie wiele się różni od tej sprzed tygodnia, ale w dotyku jest jak aksamit.
Dziś aktywny dzień, dużo jeżdżenia na rowerze. Chciałam z ciekawości zbadać dziś o której będę będę głodna. godzina padła na 13. Ale osobiście nie polecam innym tego typu badań bo można paść z głodu. Od razu poratowałam się suszonymi plastrami jabłka i pomidora ode mnie ze sklepu, grejpfrutem i sokiem z marchewki i jabłek.

Przebyta dziś dłuuga droga na rowerze. Oczywiście w ślimaczym tempie emeryta. Jak mnie zaczną wyprzedzać renciści na wózkach i o lasce to po prostu zejdę z roweru żeby ie było hańby.
Dziś już jest w porządku. Nie było bólów głowy, więc może to co najgorsze mam za sobą.

Zastanawiałam się czy spadek mojej wagi nie jest z duży. W teorii powinnam w 2 tygodnie zgubić 4-6kg jednak ja już tyle zgubiłam w ciągu tygodnia. Może to przez odwodnienie, ale pije samej wody około 0,5l plus soki i z 5 herbat dziennie.

Hmm jak myślicie?

Dzień 8 (poniedziałek) 3 września

Waga: 83,5 kg

Śniadanko: grejpfrucik, sok z marchewki i herbata zielona
Obiad: Miska kapusty kiszonej z cebulką i marchewką i surówka z marchewki, jabłka i soku z cytryny
Kolacja: kanapki bez chleba( plasterki pomidora,rzodkiewki i szczypiorek na liściu sałaty), zielona herbatka

W międzyczasie dużo wody, rzodkiewki

Kolejny dzień w którym chętnie bym wszamała jakieś pieczywko.
Kolejny dzień kucharzenia wyszedł mi już lepiej. Żadnych problemów z przebywaniem w kuchni gdy inni odgrzewają sobie jedzenie a wręcz przeciwnie. Znów czerpię z tego radość. Zawsze wolałam gotować niż jeść. 

Ćwiczenia pół godziny na rowerze. Na większe wyczyny niestety nie mam energii. Dr Dąbrowska pisała w książce, że organizm powoli staje się bardziej wytrzymały i skory do wysiłku. Na razie tego nie widzę.

Dzień 7 (niedziela) 2 września

Waga: 83,8kg (nie wiedziałam, że kiedykolwiek będę się cieszyła na widok 70-tki)


Dziś jest bardzo zły dzień. Zatytułowałam do dniem narkomana. W diecie często jest tak, że nagle napada nas łaknienie na soc słodkiego lub niezdrowego. Albo się poddasz albo nie. Teraz jestem mądra i wiem, że winne są te dziady - toksyny. jak bym zjadła coś słodkiego to organizm automatycznie by przestawił się z trawienie wewnętrznego i przestał by trawić tłuszcze i toksyny by się już nie uwalniały i przestało by sie być na głodzie i np. ustąpiły by bóle głowy.

W takich momentach nie polecam alejki z pieczywem w Lidlu. Te piękne croisanty które pachną tak, że masz wrażenie że wszyscy słyszą jak przełykasz ślinę. Z moją przyjaciółką Natalką długo miałyśmy taka tradycję, że jak się spotykałyśmy zawsze były właśnie te croisanty, konfitura domowej roboty np.truskawka z wanilią lub pigwa z pomarańczą i oczywiście kawusia i dużo, dużo plotek.

Sok z marchewek i jabłek razem smakuje jak coś nowego, więc nudy nie ma. 2 grejpfruty na wielkiego głowa. Moje Słońce  biorąc ze mnie wczoraj przykład zrobiło mi dziś kanapki bez chleba.
Partyjka Makao na wyciszenie myśli przez snem.

Postęp był taki że popołudniu dałam radę zrobić obiad dla Pabla i nie przeszkadzał mi zapach przyprawionych potraw. Co prawda danie nie było wymagające bo tylko ruski pierogi kupne. Ale wczesniej nie byłam w stanie robić nic bo było za trudno wytrzymać.


PODSUMOWANIE TYGODNIA
!!!-4kg po pierwszym tygodniu!!!!
Silna wola twarda jak zawsze. Świadomość o zdrowym żywieniu rośnie każdego dnia. Momentami ciężkie chwile spowodowane przez wydzielające się toksyny zgromadzone przez lata gromadzenia zapasów. Mała ilość energii n ćwiczenia i prowadzenie aktywnego życia. Mimo wszystko nie zrezygnuje z jazdy na rowerze.

Dzień 6 (sobota) 1 września

Waga: 84kg


 Dzisiejszy dzień upływa w sumie bez szału. Nie ma fal głodu. ogólną jedwabistość tej diety psują czasem lekkie bóle głowy i ogólny brak energii. Entuzjazmu żeby skończyć dietę nie brakuje mi. utrata wagi jest bardzo mobilizująca. niedługo zobaczę dawną siebie. 
Niepokojący fakt. Tydzień grecki w Lidlu. Co zrobiłam? Genialna ja (skromna przede wszystkim) kupiłam biszkopty greckie z oliwą z oliwek o smaku pomarańczowym, pistacjowe greckie delight, batona nugatowego. Jak by tego było mało następnego dnia jak moje Słońce szło na zakupy to zleciłam kupienie biszkoptów pełnoziarnistych z oliwą z oliwek i orzechami włoskimi nad którymi się wahałam wcześniej. Olśniło mnie, że gromadzę zapasy na późniejszy maraton szamania wszystkiego co popadnie. Jak się ogarnęłam poprosiłam Pabla żeby schował przysmaki. Co prawda teraz mnie nie ciągnie, ale nie wiem jak będzie gdy zakończę dietę. Ambitnie podeszłam do zadania jak do całej diety i wzięłam kalendarz który zawsze przy sobie noszę i spisałam na pierwsze kilka dni 1 przysmak na który mogę sobie pozwolić żeby nie stracić głowy. Pierwsza w kolejce będzie moja ulubiona sałatka ze świeżych warzyw i gryrosa. Ale myślę, ze żeby nie startować od smażonego mięsa z masą przypraw, ugriluję pierś z kurczaka zamacerowaną w oliwie z oliwek i czerwonej słodkiej papryce.

Dzień 5 (piątek) 31 września

Waga: 84,8kg leci jak z bicza strzelił. 


 Dieta, jedzenie i odchudzanie. Wiem, że inni tez tak mają że w czasie diety tylko o tym tak naprawdę myślą. Ja nie jestem wyjątkiem. Problem mi  sprawia ciągle robienie zakupów gdzie zapachy potraw które jadłam zawsze są bardzo intensywne. Pieczywo, ciasta, owoce. 
Od ponad 2 lat wszędzie jeżdżę na rowerze. Zawsze pyk przerzutka 3/6, 3/7 przy mocnym wietrze 5/7. teraz skoro mój organizm nie ma z czego czerpać energii jeżdżę na 4/7. Sama się nie mogę nadziwić moim ślimaczym tempem. Ale mam czas na zwiedzanie krajobrazu. 

Ważne pytanie!
Skąd weganie biorą energie do życia? Posiadanie osobowości wymaga energii! Śmianie się i żartowanie wymaga energii! W sklepie mamy jedną stałą klientkę wegetariankę. Jest zwiewna, wręcz niepewna. Przypływa i odpływa. Ona może być nieprawdziwa. (Jak ktoś w dzieciństwie słuchał króla Bóla na płycie gramofonowej to będzie wiedział o co chodzi).

Śniadanie: tradycyjnie świeży sok
przekąska grejpfrut i jabłko
Obiad: sok śródziemnomorski (pomidory, pietruszka, seler, marchewka, natka pietruszki, sól, pieprz, czosnek)
Jak go robiłam i wrzucałam do sokowirówki coraz to kolejne warzywa wszyscy robili wielkie oczy jak ja to wypije. Było pyszne aczkolwiek przesadziłam odrobinę z czosnkiem i pieprzem.
Kolacja: 7 ogórków z solą i pieprzem.
W międzyczasie dużo wody i zielonej herbaty.

Dziś też nie ćwiczyłam, ale byłam na długim spacerze popołudniu.

Dzień 4 (czwartek) 30 sierpnia

Waga: 85,2kg tak jak przewiduje dr Dąbrowska na początku ubytek wynosi ok 0,48kg na dobę
Rewelacja! w każdej diecie jak na początki nie widzi się efektów to się człowiek zniechęca a tu proszę bardzo.



Dzień 4 - uczucie głodu znacznie sie zmiejszyło i faza wpierdzielania jak kombajn sie skończyła.

Śniadanie: sok z 5 marchewek i 2 jabłek na start
po ok. pół godzinie 10 ogórków z solą i pieprzem. mniam mniam i zielona herbata
Obiad: lecz z kabaczka z przecierem pomidorowym
Na kolację duży słodki grejpfrut, herbata z mięty
W między czasie przegryzam sobie rzodkiewki, ogóreczka kiszonego.
Na szczęście prawie nic nie lerzy w lodówce, więc jest łatwiej.

Dziś kolejny pokręcony sen.

Śniło mi się że byłam na zebraniu w sprawie nowej kolekcji mody. W pewnym momencie zorientowałam się, że własnie kończe bułkę z masłem. Spanikowałam, że straciłam kontrole i w zaniku świadomości złamałam dietę. Wybiegłam z sali żeby znalesc toalete, żeby wypluć bułkę którą miałam w ustach. musiałam przebiec przez lotnisko które było połączone z Hogwartem i tam dopiero w wierzy (pewnie gryffindoru) znalazłam toalete.
Ucieszył mnie ten sen ponieważ teraz o moją przyzwoitość w dotrzymaniu postanowienia na straży stoi też moja podświadomość i pilnuje żebym zanatto nie pozwalała sobie w snach. Więc koniec pływania w basenie z musem gruszkowym czy wcinanie obłoków z masy ptysiowej czy na zjadaniu zamku z wafelków Kukuruku. Czy ktoś jeszce je pamięta? Były najlpsze!
W dzieciństwie miałam całe wezgłowie obklejone w naklejkach z wafelków Kukuruku.


Niech się zgosi chociaż jedna osoba mająca więcej niż 23 lata i powie, że ich nie zna. Niemożliwie!

Ćwiczeń dziś nie robiłam. Przyszedł "ciężki dzień" i czułam się trochę osłabiona, przespałam 2 godziny późnym popoludniem.


Dzień 3 (środa) 29 sierpnia

Waga: 85,8kg (opuściłam 86kg - chyba Mc syf się strawił wreszcie)



Mysza pędzi że aż się kurzy.

Baśka z którą się założyłam co jakiś czas przebiegle pyta jak tam mi idzie dieta i czy biore jakieś tabletki wspomagające. No i oczywiście czy miałam już jakiś mały grzeszek. Przebiegła lisica:) Nie zdarzyło mi sie jeszcze mieć chwili zapomnienia. No może nie do końca. Moja podświadomość niespełniła diety.
Ostatni raz byłam tak zawzieta kiedy zdecydowałam się przez 6 miesięcy nie jest nic słodkiego. Udało mi sie. Pamietam ze koniec nastąpił 6 grudnia na Mikołajki bo wtedy jak zawsze dostałam od Mamy kalendarz adwentowy z czekoladkami na każdy dzień aż do wigilii. Robi tak zreszta do dziś. Ale po takim czasie bez ciast, cukierków, bułek słodkich czy nutelli, 6 czekoladek z kalendarza i głowa Mikołaja smakowały tak wspomnienie, że wspomnienie zostało na całe życie.

Śniło mi się, że spałam i śniłam o tym, jem paluszki z sezamem. Jak sie obudziłam we śnie i wsadziłam palce do ust okazało sie ze przez sen we śnie naprawdę jadłam paluszki. Dawno nie miała snu we śnie. Ale jak się obudziłam to boałam się, że straciłam kontrolę i naprawde jadłam przez sen paluszki. Uwielbiam sny bo są tak bardzo pokręcone.

Jeszcze uczucie głodu nie zniknęło i czuje lekki ból w skroni. Pisali o tym w książe, ze uwalniajace sie toksyny i pestycydy mogą powodować ból głowy i że to przechodzi po kilku dniach. naszczęście przeszło po godzinie.

Wielkie pochłanianie trwa. Grejpfruty, sok marchewkowy sok ze swierzych jabłek, ogóreczek kiszony, ogórki świerze pomidory, rzodkiewki.

Cera o dziwo robi sie coraz gładsza. Awesome!

Ćwiczenia na dziś:
 
Godzina gry w tenisa na ściance
Rakietę miałam 3 raz w życiu w rękach , ale było śmiesznie i nie myślałam o tym że jestem ciągle głodna.

Dzień 2 (wtorek) 28 sierpnia

Waga: 87,2kg (coś się ruszyło)




Obudziło mnie dziś głośne warczenie. Co jest dziwne biorąc pod uwagę, że mam dwa koty. Usiadłam zdumiona na łóżku i nasłuchuje. Cisza... A tu nagle jak mi w brzuchu zaburczało. To ten demon we mnie jaki głodny taki zły i warczy. Ale z entuzjazmem wstałam i puściłam Karotke w ruch. Jabłuszka i marchewki. Chyba nigdy mi sie nie znudzi. Jak ja mogłam tego nie lubić jako dziecko? Dziś podobnie byłam głodna cały dzień i jadłam wieksze ilości wszytskiego. Na obiad musiałam ugotować sobie

LECZO
  • na wodę wrzucam pokrojoną cebulę i paprykę. Jak będą miękkie dorzucam kabaczka bo on szybko sie mięciutki robi. Przecier pomidorowy, trochę czosnku, sól ziołowa i niech sie dusi.
Na szczęcie można sól używać. Warzywa prawie wcale jej nie zawierają. Zioła do smaku.
Wcześniej żadko kiedy piłam zieloną herbatę. Ta z Bioactive sypana z pigwą. Pycha. Poprosiłam mojego meniusia, żeby napisał mi zestawy ćwiczeń. Bo wiadomo, że inaczej wyglada sylwetka odchudzona dietą a inaczej ćwiczeniami. Ponieważ dieta dostarczamało energii ćwiczenia zabierają mało czasu. Na szczęścię po ćwiczeniach nie chce się jeść.

Poprosiłam mojego Kota żeby napisał mi ćwiczenia na okres diety i oto na co tej niedobry człowiek wpadł, żeby mnie zamęczyć:
 
Ćwiczenia na dziś:

 
1. 3x 45sek. Przysiad z wykopem. (Nogi na szerokość bioder, robisz przysiad tak, żeby miedzy nogami, rękami dotknąć ziemi . Wstając robisz dynamiczny wymach nogi w górę. i tak na zmianę. 45sek przerwy między ćwiczeniami)
 
2. 3x25 powtórzeń na nogę unoszenie nogi wyprostowanej w pozycji pieska (pośladki działają;)
 
3. 15 minut na skakankę na dobicie
 
Ja przeżyłam aczkolwiek na skakance mi się troszkę nóżki plątały. Polecam pracuje całe ciało.

poniedziałek, 3 września 2012

Dzień 1 (poniedziałek)


Waga na starcie: 87,7kg
rekord w moim wykonaniu i prawie nic z tego nie weszło w biust... nie ma sprawiedliwości!



pędź!!! mysza pędź!!!

Cel: zgubić ile się da. Zrobić to z głową żeby po skończonej diecie w ciągu tygodnia nie wrócić do poprzedniej wagi.

Dieta: owocowo- warzywna dr Dąbrowskiej

Pomoce naukowe: sokowirówka Karotka, 1 zakład i dużo wsparcia bliskich.

Czas: 6 tygodni - 42dni (dużooo) ostatni dzień wyznaczony na 8 października (niedziela)

Zakład: jako dodatkowa motywacja. Z Basią - również się odchudza.
Która w 6 tygodni zgubie więcej kilogramów. Nastąpiło dziś ceremonialne ważenie z sędzią. wyniki zostały zaklejone w kopercie i czekają bezpiecznie na ostatni dzień zakładu.

Nagroda: coś co musi boleć czyli przegrana kupuje zwycięzcy kosmetyki za 80zł.

Forma przypieczętowania zakładu: 100-tka wódki:)

Sama myśl o tym że czegoś nie mogę jeść sprawia, ze robie się jeszcze bardziej głodna.

Na śniadanie kubek świeżego soku marchewkowego i soku jabłkowego. Szczerze? Pychota! Na ostatnią wieczerzę w niedzielę wszamałam z Pablem po zestawie z Mc syfa wiec głodna za bardzo nie jestem. 2 godziny później rozciągnięty od obżerania się żołądek domaga się papu, więc ambitnie podaję mu całą czerwoną paprykę i niech się wypcha.

Niestety... żołądek przyzwyczajony jak rozkapryszone dziecko do tego, ze zawsze dostaje to czego tylko sobie zażyczy (nazwałam go tego dnia Suri Cruise) znów krzyczy. I tak średnio co godzinę. Skandal. Czy ja naprawdę wcześniej jadłam coś co godzinę? hmm... możliwe nie zwracałam na to uwagi. No ale twarda ręka musi być Suri rozwodzimy twoich rodziców i czas na wychowywanie!

Pierwszego dnia w ruch poszło dużo jedzenia. Ogórki, papryka, rzodkiewki, jabłka marchewki. Na szczęście można tego nieść nieograniczoną ilość.

Jak bym miała kupować soki jednodniowe to bym zbankrutowała. A tak to ciach i juz mam kubek soku na który idzie średnio 5-6 średnich marchewek i 2 jabłka = 2-2,5zł.

Według dr Dąbrowskiej uczucie głodu powinno minąć po kilku dniach, gdy tłuszcze zaczną być trawione i dostaną się do żołądka. Oby szybko.

Polecam ksiązki o tej diecie a nie informacje z forów ponieważ tam niektóre osoby zamieszczają dietę z ustępstwami a nie o to w niej chodzi.

Skrócona wersja kieszonkowa za ok. 8,50 w księgarniach

 
 
Pełna książka o leczeniu za pomocą prawidłowego odżywiania
 

Pełna książka zawiera bardzo dużo wzmianek religijnych. Dietę nazywa głodówką co świetnie teraz rozumiem. Opisuje swoje badania nad leczeniem głodem. Nowy ciekawy pogląd na zachowanie zdrowia w czasach chorób cywilizacyjnych. Dąbrowska podaje 2 diety: warzywno-owocową i o chlebie i wodzie. Co do tej drugiej przy ilości spulchniaczy w pieczywie mogłoby być ciężko z oczyszczeniem organizmu. Jeśli ktoś piecze sam chleb jest w najlepszej sytuacji.

Dzień 0 (niedziela)

 
waga: zylion kilo + postanowienie poprawy
 
 
Przygotowanie do diety c.d
Dieta dr. Dąbrowsiej opiera się na jedzeniu najlepiej surowych warzyw takich jak marchew, rzodkiewka, buraki, seler, ogórek, seler naciowy, pietruszka, chrzan, kabaczek, pomidor, kapusta biała i włoska, kalafior, dynia, papryka, cebula, por i sałata.

Jak radzi dr. Dąbrowska w swojej książce "Przywracać zdrowie żywieniem" codziennie spożyć ogórki i kapustę kiszoną, które zawierają bakterie kwasu mlekowego oraz czosnek i chrzan gdyż są zabójcze w stosunku do bakterii gnilnych i nie niszczą bakterii fermentacyjnych. Wierzę kobiecie na słowo. Ale jedna rada: nie przesadzać z czosnkiem bo jego zapach z zębów i języka można zmyć ale wydziela się on również przez skórę.
Owoce takie jak jabłko, grejpfrut i cytryna. Inne mają za dużo cukru i innych odżywczych składników. W tym arbuz. bo czytałam różne opinie na forach ale arbuz się nie nadaje. zawiera dużo wody ale za dużo cukrów niż wymaga to dieta.
Co do picia? Oczywiście woda, zielona herbata, mięta, herbata wieloowocowa, melisa, koper, hibiskus, dzika róża.
Na czas diety postanowiłam odstawić suplementy diety. Żeby sprawdzić jaki wpływ dieta będzie miała na moje włosy cerę, czy braki witamin będą się pojawiały w postaci białych plamek pod moimi paznokciami.
Ważna sprawa. Uświadomiłam sobie, że bez sokowirówki ani rusz. Obdrzwoniłam wszystkich, którzy by mogli mieć sokowirówkę. Kiedyś jak byłam dzieckiem i miała długie żeby do soku marchewkowego to wszędzie mi go wciskali. A teraz jak widać wszystkie stare przed potopowe sokowirówki odeszły w siną dal. Gdy ogarniała mnie coraz większą bezsilność bo kasy na nową sokowirówkę nie ma a na allegro od 80zł z dostawa w sklepach nie taniej, moje złote Słońce zabrało mnie do Kauflandu i kupiło mi sokowiróweczkę najpiękniejszą na całym świecie :)


 
Mała, zgrabna Karotka firmy Optimum 49,99zł.
Kolejna rzecz którą można wyjąć z torebki szukając kluczy żeby zadziwić panów na całym świecie. Idealna na właśnie taką dietę.
Jak to w tradycji podejmowania wszystkich wielkich i ważnych przedsięwzięć... zacznę od poniedziałku :)
 


Dieta Dieta Dieta

J.
Czy żeby zacząć dietę i skończyć ją potrzeba czegoś więcej niż tylko silnej woli? Jakie kroki podjąć żeby zacząć zdrowe odchudzanie? Gdzie szukać pomocy gdy nadejdzie gastrofaza i nawet wbije się zęby w ścianę by ominąć ptysia?
 
Waga początkowa: 87,7kg (proszę nie oceniać:)
Wzrost 171cm.
Wiek: ćwierćwiecze
 
Dietę rozpoczęłam tydzień temu ryzykując mój związek, kruche finanse i dobre samopoczucie moich kotów. Prowadziłam pamiętnik i chcę się nim podzielić bo może to pomoże komuś pracować nad sobą tak jak mi.
 
Dzień -1 (sobota) waga: zylion kilo
 

Przygotowania do diety.
 
Kolejne spodnie ledwo się dopinają...może na leżąco? 5 minut później na wdechu z nadzieję że tak wytrzymam dzień staję przed lustrem. No tak z taką oponą można by bezpiecznie pływać... Jak mogłam to sobie zrobić? (od 2 lat zadawane pytanie) Zawsze byłam sportowcem. waga nigdy nie przekraczała 60 kilo. Wiec jak? coś trzeba zrobić! Ale nie jak zawsze. Dieta od jutra, 3 dni i marsik. No jak przecież leżał na półce w sklepie i na mnie patrzył jak ten szczeniaczek do zaadoptowania. Dobre mam serce to przytuliłam. Teraz musi być inaczej.
Mam to szczęście, że pracuję w sklepie ze zdrową żywnością i poznaję dużo sympatycznych ludzi i dowiaduję się dużo ciekawych rzeczy. W czwartek przyszła nasza stała klientka po zamówione ekologiczne nie obsypywane warzywa. Podzieliła się ze mną informacją ze ostatnio robiło jej się zwyrodnienie w pięcie, które bolało. Poszła więc do lekarza i ten jej powiedział (ponieważ była dużą kobietą) że leczyć można różnie ale najprostsze rozwiązanie to po prostu schudnąć. Odciąży stawy i zwyrodnienia i bóle złagodnieją. Powiedziała - Dla urody mi się nigdy nie chciało odchudzać, ale jak już zdrowie zaczyna szwankować to tak być nie może. Przeszłam na dietę owocowo warzywną dr. Dabrowskiej.
Przezornie zapisałam DIETA DR. DĄBROWSKA. Po powrocie google.
Dieta opierająca się na jedzenia niektórych warzyw i owoców, polegająca na dostarczaniu pokarmów na niskiej wartości odżywczej co spowoduje przestawienie się organizmu z trawienia zewnętrznego na wewnętrzne.
 
Zdecydowałam się na tą dietę ponieważ:
 
1. Zaaprobowała ją moja kochana ciocia, która prowadzi ów sklep ze zdrową żywnością i lepiej niż ktoś inny wie kiedy nie warto ryzykować. Dietę Dukana zdecydowanie odradzała, ponieważ osoby które czasem się do niej zgłaszały po tej diecie owszem schudły pięknie i szybko, ale później miały problemy z żołądkiem, jelitami a zwłaszcza nerkami. Przychodziły do nas po naturalne metody leczenia.
2. Podczas tej diety najpierw organizm trawi komórki stare zwyrodniałe, stany zapalne i wszystko co zaburza harmonie w organiźmie. Innymi słowy organizm sam się oczyszcza. Nie potrzebne są żadne pigułki czy preparaty na odchudzanie. WIECEJ KASY NA NOWE CIUCHY!
3. Od 2 lat mam problemy z kolanami, które jak u starego pierdziela bolą na zmianę pogody. Perspektywa pozbycia się tego bólu była tak piękna...
4. Na forach pisali, że w czasie diety oczyszcza się cera. Warto przetestować.
5. Mój Ukochany. Od pół roku jestem z niesamowitym facetem. Jest świetnie zbudowany i bardzo aktywny. Przy nim łatwiej mięśniom przywrócić pamięć z przeszłości i ruszać je z kanapy. Moje własne ciacho:)
6. Bardzo lubię warzywa i owoce wiec nic łatwiejszego! ale czy na pewno?
7. I ostatnie: Spodnie z przeszłości, które wyglądają jak nowe. Zakopane gdzieś na dnie szafy czekają na lepsze czasy... Już niedługo!